Od paru dni bije się z myślami, czy wypowiedzieć się w sprawie nadchodzących wyborów, czy nie...
W drugiej turze oczywiście zagłosuję i swój głos oddam na Rafała Trzaskowskiego - z pełnym przekonaniem, bo uważam, że to będzie świetny prezydent, który skutecznie zjednoczy zwaśnione obozy polityczne i będzie godnie reprezentował nasz kraj na arenie międzynarodowej.
Głosowałem na niego 5 lat temu, jak i tydzień temu. I choć moje poglądy są bardziej wolnościowo-lewicowe, to jednak uważam, że właśnie Trzaskowski najbardziej nadaje się z tych wszystkich kandydatów na prezydenta Polski, a w sytuacji gdy teraz, zostało dwóch kandydatów, to wybór jest oczywisty i nawet nie zamierzam wspominać o drugim kandydacie, bo szkoda energii.
Żeby jednak Rafał Trzaskowski wygrał te wybory, to my wszyscy musimy wziąć udział w głosowaniu.
W przeciwnym razie po prostu zostaniemy przegłosowani. O konsekwencjach nawet nie wspomnę...
Uwaga! Ważne 

Ten post dedykuję w szczególności różnym moich znajomym z nurtu "świadomościowego", czy tzw. rozwojowej bańki, z których część uważa, że nie będzie "brudzić się" polityką i obniżać swoich wibracji. Niektórzy stwierdzili, że skoro w drugiej turze nie mają już na kogo głosować, to nie wezmą już udziału w wyborach, bo nie chcą dokładać swojej cegiełki do tego szamba, cyrku, czy jakkolwiek to nazywają. Często są to osoby, które twierdzą, że polityka i tak nie ma wpływu na ich życie, bo to oni sami tworzą swoją rzeczywistość. Jest w tym dużo prawdy i ja sam niejednokrotnie, jak wspomniałem na początku mam dylemat, czy w ogóle się zajmować sprawami społeczno-politycznymi, zamiast po prostu skupić się tylko na uprawianiu własnego poletka, w tym tworzeniu i śpiewaniu afirmacyjnych pieśni i promowania rozwojowych treści, co robię m.in. poprzez moją twórczość: np. ostatni album "Płyń czy mój podcast Rudasiowe Afirmacje (tak! tak! właśnie wróciłem z nowym odcinkiem pt. "Jestem pełnią").
No i w sumie wolałbym zostać w tej swojej afirmacyjnej bańce i projektować szczęście i dobrostan, ale z drugiej strony nie chcę być naiwny i iść w stronę utopii. Ponadto, choć mocno wierzę w naszą osobistą moc sprawczą, to zdaję sobie sprawę, że ma na nas wpływ też to, co się dzieje wokół. Z drugiej strony, dobrze wiem, że nie ma sensu zajmować się rzeczami na które się nie ma realnego wpływu, jak wojny na świecie, globalna polityka, pogoda, czy opinie innych ludzi o nas - zwyczajnie szkoda na to energii, ale jednak, co parę lat, mamy możliwość swoim wyborczym głosem wpłynąć na rzeczywistość, i nie jest to pojedynczy głos, bo zebrane tworzą milionowe liczby, które naprawdę mają moc kreować świat.
I ja zamierzam z tej możliwości skorzystać. 

Chcę żyć w kraju, gdzie prawa wszystkich ludzi bez względu na płeć, tożsamość płciową, orientację seksualną, narodowość, wyznawaną religię, czy filozofię, są szanowane. Sam chciałbym mieć kiedyś możliwość zawrzeć z moim partnerem formalny związek i cieszyć się prawami i przywilejami, jak każda heteroseksualna para i nie chciałbym, by prawo było ustanawiane wg zasad jednej panującej religii.
Drodzy znajomi, jeśli nie macie ochoty iść na te wybory i uważacie np, że to i tak nie ma sensu, to przynajmniej zróbcie to dla mnie i wielu innych osób, które chcą żyć w kraju, który faktycznie troszczy się o swoich obywateli i ich elementarne prawa. Z góry dziękuję!
