wtorek, 29 stycznia 2019

Michał Rudaś oddaje muzyczny hołd Mahatmie Gandhiemu - premiera teledysku do utworu "Vaishnav Jan To"



Namaste!

W tym tygodniu premierę miał utwór "Vaishnav Jan To", który nagraliśmy z okazji 150-ej rocznicy urodziny Mahatmy Gandhiego. Do projektu zaprosiła nas Ambasada Indii w Polsce. Wraz ze mną w utworze wystąpiła Maria Pomianowska - doktor habilitowana sztuk muzycznych, multiinstrumentalistka, wokalistka, kompozytorka i pedagog, która odpowiada również za opracowanie muzyczne tej kompozycji. W utworze zagrali: Maria Pomianowska (suka), Hubert Giziewski (akordeon), Karolina Matuszkiewicz(suka), Wojciech Lubertowicz (bębny obręczowe)Jignesh Sheth (tabla), Karolina Hulbój (wiolonczela). 

Specjalnie do tego utworu został zrealizowany teledysk: OBEJRZYJ



Oprócz reprezentacji polskiej w projekcie wystąpiły reprezentacje artystów z prawie wszystkich krajów świata. W internecie można znaleźć specjalnie zmontowane filmy, składające się z fragmentów teledysków nagranych przez poszczególne reprezentacje. W jednym z nich znajduje się również nasz polski fragment. OBEJRZYJ

W związku z moim udziałem w projekcie spotkał mnie dodatkowy wielki zaszczyt. 26 stycznia 2019 roku podczas uroczystości Dnia Republiki Indii w Ambasadzie Indii w Warszawie pan ambasador Tsewang Namgyal uroczyście wręczył mi list od Minister Spraw Zagranicznych w Indiach pani Sushmy Swaraj
 z osobistymi podziękowaniami za moją interpretację wspomnianego wyżej słynnego bhajanu "Vaishnav Jan To". 



 




piątek, 25 stycznia 2019

Tajlandia 2019 - relacja z moich wakacji

Dzień dobry! 

Witajcie na moim blogu po długiej przerwie.

Po niezwykle intensywnym zawodowo grudniu, przyszedł czas na urlop, z którego kilka dni temu wróciłem do Polski. Ponownie, po 4-letniej przerwie, spędziłem go w Tajlandii - mogę śmiało powiedzieć - mojej ulubionej, jak dotąd, egzotycznej destynacji, według mnie - idealnej na zimę. Tym razem czas spędzony tylko na wyspach: lądowanie na Phuket, a potem Ko Lanta, Ko Ngai oraz moja ulubiona Ko Jum. Kto jeszcze nie był w Tajlandii - serdecznie polecam. To raj dla smakoszy, miłośników pięknych widoków i bliskich spotkań z przyrodą, w tym z małpkami, słoniami i wszelkimi żyjątkami rafy koralowej. Do tego pogoda, szczególnie w okresie zimowym absolutnie rozpieszcza (jeśli ktoś oczywiście lubi 30-32 stopnie w ciągu dnia i 25 w nocy). 
Chciałem podzielić się z Wami zdjęciami z mojej podróży, autorstwa mojego oraz moich przyjaciół, którzy towarzyszyli mi w tej podróży.Tym razem do Tajlandii udało nam się dostać bezpośrednim samolotem czarterowym przez biuro podróży TUI i w promocyjnej cenie za ok. 1800 zł w obie strony. Lot był na wyspę Phuket. Dolecieliśmy tam o świcie 8 stycznia i od razu udaliśmy się do przystani promowej na południu wyspy, skąd popłynęliśmy promem na Ko Lantę. Podróż była dwuetapowa - z przesiadką na Ko Phi Phi i trwała ok 4,5 godziny. Przy okazji zobaczyliśmy z całkiem bliska wyspy Ko Phi Phi - jedne z najbardziej popularnych tajskich wysp ze względu na malownicze widoki ich skalistych wybrzeży. 









Tym razem chcieliśmy omijać najbardziej turystyczne miejsca, ale założyliśmy sobie stopniowanie. Zaczęliśmy więc od Ko Lanty, która ma wszelkie udogodnienia turystyczne: dobre restauracje, sklepy, szerokie i piaszczyste plaże, ale jest względnie spokojna i niezatłoczona, bez nocnych imprez. Spędziliśmy tam 4 noce, trochę plażując, jedząc same pyszności i dużo spacerując oraz dwukrotnie doznając niebiańskich masaży tajskich na plaży, które są w Tajlandii śmiesznie tanie. 
Polecam odwiedzić też Old Town, czyli klimatyczną "starówkę" z fajnymi sklepami z pamiątkami i restauracjami nad samą wodą. 





Lantawadee Resort - plaża Klong Dao, gdzie się zatrzymaliśmy



  Old Town

 Absolutny hit! Kokosa piliśmy i jedliśmy prawie codziennie :)



Ulubiona nasza knajpka, zaraz obok Lantawadee resort z pysznym i tańszym niż na plaży jedzeniem.



Polecam też wycieczkę łodzią, by zobaczyć z bliska lasy namorzynowe oraz ich mieszkańców, czyli małpki. Spotkanie z nimi było spotkaniem pierwszego stopnia! Nie byłem na to psychicznie gotowy, ale okazało się, że bezpośrednie w kontakcie małpy okazały się zupełnie niegroźne. Zależało im tylko na smakołykach :)



Po 4 dniach na Ko Lancie udaliśmy się Speed Boat'em na rajską wysepkę Ko Ngai. Trochę nas wytrzęsło i popodrzucało nami po drodze, bo fale były w miarę duże. Teraz wiem, dlaczego podróży szybką łodzią nie poleca się m.in. kobietom w ciąży... Po niespełna godzinnej podróży powitał nas przepiękny lazur wody. Sami zobaczcie jakie uciechy dla oczu czekały nas na tej wyspie.
Warto zobaczyć Paradise Beach, z drugiej strony wyspy, gdzie żeby się dostać, trzeba przejść przez dżunglę.

























Ko Ngai Resort






 Nasza paczka :)

W ciągu trzech spędzonych na Ko Ngai oprócz standardowego plażowania i spacerów podziwialiśmy też rafę koralową podczas snorkelingu przy plaży Ko Ngai Resort, w którym się zatrzymaliśmy. Następnie udaliśmy się na kolejną wyspę, którą część z nas dobrze już znała z poprzedniego wyjazdu. To Ko Jum - jedna z najbardziej hippisowskich i absolutnie mało turystycznych tajskich wysepek - raj dla poszukiwaczy "świętego spokoju". Zatrzymaliśmy się w sprawdzonym przez koleżankę Coral Bay Resort, który ma piękne domki i świetną restaurację, a wszystko za naprawdę przystępną cenę, ze wspaniałą gościną. Tam to mógłbym nawet z miesiąc zostać! Sama wyspa może nie jest taka piękna jak Ko Ngai, ale za to ma naprawdę super klimat i warto tam spędzić trochę czasu.













Po 5 dniach spędzonych na Ko Jum, trzeba już było wracać na Phuket skąd mieliśmy wylot do Polski. Przed powrotem załapaliśmy się jeszcze na niezwykle barwny market w Phuket Town o nazwie "Walking Market", który odbywa się co weekend od piątku do niedzieli w godz. 16-22 na malowniczej "starówce" w stylu portugalskim (kolonialnym). Bardzo urokliwe to było miejsce.













Powrót do Polski nie był łatwy, oczywiście ze względu na różnicę w temperaturze, jak i wszechogarniającą szarość. No cóż, oby do wiosny! A energii nich dodają wspomnienia tych pięknych widoków i oszałamiających smaków tajskiej kuchni :)

Jeśli macie, jakieś pytania co do Tajlandii, piszcie w komentarzach, a ja chętnie podzielę się swoją wiedzą i wskazówkami.